Pomijając popowość i divowatość tej piosenki (choć nie będę ukrywać, że wpadła mi w ucho) - podoba mi się teledysk. Ma klasę - od wielkomiejskich shootów po ostatnie indiańsko-safarystyczne motywy. Pani śpiewającej także nie można odmówić stylu, takiej klasy właśnie - wbrew eklektycznej, naturalnie podrasowanej seksizmem, mieszance modowej. Nie mój styl, ale ciekawy, Może to kontrowersyjne, ale wydaje mi się, że dziewczyna jest wbrew pozorom bezpretensjonalna. Trzyma się po prostu świecącej, erotyzującej konwencji z gatunku beat, rnb'owski wokal, kocie ruchy i photoshop, bo w taką kanwę chce się wpisać. Zwłaszcza, że głównie w tej piosence. Każda kolejna jest inna. Ciężko Aurę jednoznacznie zaszufladkować. I chyba jest autentyczna, miła dla oka i ucha. Nie wiem, może nadmiar popu wykrzywił mi ogląd, ale jest mi po tym teledysku miło.
Po innych też - polecam ten z monday w tytule (ale zwykły, nie w wersji White TV), świetny motyw śpiewającej minki z butów;) , a na zamknięcie tryptyku, dla kontrastu, spokojnego "Antony" live
No comments:
Post a Comment